wtorek, 17 września 2013

Aktywny relaks - Narty Wodne

Już niedługo trzeba wracać do Anglii, na uczelnie, do treningów... Sprzyja to tysiącowi niedociągniętych spraw. Nie tylko tych uniwersyteckich, ale i prywatnych. Czasem braknie czasu nawet na to by się podrapać po tyłku. Szczególnie, że w Piątek 13 świat się niemal zawalił. Może to trochę za dużo powiedziane, ale roszczeniowe maile od uczelni, które w dniu ostatecznych zapisów poinformowały mnie o jakiejś niezgodności mojego planu, były jak fatum pechowego piątku. Cały dzień załatwiania, dopinania i biegania rozpościerał wizję jeszcze bardziej nerwowego weekendu. Czemu więc nie uciec od takich przyziemnych spraw i spędzić weekend na relaksie? W ten sposób trafiłem na spontaniczny wyjazd do Szczecinka na narty wodne!

Do Szczecinka mam całkiem daleko. Jednak nigdzie bliżej nie ma tego rodzaju rozrywki. Zatem w sobotę rano pozostawiłem za sobą wszystkie uczelniane zmartwienia i całą masę już zaległych rzeczy, w imię rozrywki. Nie brzmi to studencko? Brakuje tylko zakrapianej imprezy i byłaby typowa studencka wycieczka. 
Najciężej chyba było się w to wszystko ubrać. "Wchodzenie" w nurkową piankę nie należy do najłatwiejszych i często się trzeba napocić. Jednakże trud zwracał się z nawiązką. Już dość zimna woda i wietrzna pogoda wprawiały w drżenie największych cwaniaków. Ale mnie uzbrojonego w grubą piankę było ciepło. No nie licząc dłoni i stóp, które przeszywały mroźne igły z każdym upadkiem. O tak, upadków było co nie miara. Przewrotnie to sprawiało najwięcej frajdy. 
Kolejne upadki ku uciesze widzów były naprawdę zabawne. A jaką radość odczuwało się gdy przed upadkiem udało się przelecieć te kilka metrów. Ile było licytowania; "Ja przejechałem dalej", "Nic nie przejechałeś, tylko się wyciągu nie chciałeś puścić". To wszystko do akompaniamentu "loży szyderców", najlepszych znawców jazdy na nartach wodnych. Brakowało im tylko tabliczek z punktacją za styl upadku. Po kolejnych próbach nawet kilka chwil stania na wodzie były znakomitym osiągnięciem. Niektórym nie udało się dotrzeć nawet do pierwszego zakrętu, co dostarczało wspaniałej rozrywki wszystkim zebranym.
 Wreszcie po wielu widowiskowych upadkach, sztuka startu została opanowana. Zaczęła się zabawa z samą jazdą i zakrętami. W brew pozorom były to równie trudne zabiegi. Złe wzięcie zakrętu mogło skończyć się wzięciem za dużego łuku, co z kolei prowadzi do nieuniknionego turbo przyspieszenia, które zawdzięczamy sile odśrodkowej. Gorzej jednak zrobić za mały łuk... Lina przestaje być napięta i nim się obejrzymy jesteśmy "utopieni". Wtedy pozostaje nam czekać na środku jeziora, aż taksówka w formie szalupy odwiezie nas do portu macierzystego. Oczywiście było na wodzie kilka platform, co by nie trzeba było siedzieć. Jednak większość z nich była świeżo po mewich imprezach, uwierzcie nie chcielibyście tam wejść. Pozostawało więc pomoczyć trochę tyłek i dziękować Bogu za tak grubą piankę. Osobiście miałem szczęście tylko kilka razy wzywać "taxi", ale niektórzy mieli wykupiony abonament. 
Naprawdę świetnie się bawiłem na tych nartach wodnych i polecam wszystkim. Wbrew pozorom wcale nie jest to droga rozrywka. Koszt około 50 zł za cały dzień zabawy. Zatem zamiast spędzić weekend przed telewizorem czy komputerem, wybierzcie się na cały dzień do Szczecinka. Na pewno nie pożałujecie. 
Chciałem też bardzo przeprosić za drobne opóźnienia z postami. Niestety wypadł mi problem z uniwersytetem, który wymaga ogromnej atencji. No i oczywiście w domu nie mam nawet chwili wytchnienia. Tyle osób chciałbym odwiedzić tyle zrobić, a czasu tak nie wiele. Wraz z moim powrotem do Anglii, posty powinny się usystematyzować. Co więcej jedna z moich kart pamięci, oczywiście ta na której było więcej materiału, została porwana! Liczyłem że odzyskam ją przed wstawieniem posta ale ostatecznie zdecydowałem, że po prostu uaktualnię posta gdy tylko będę mógł. Mam nadzieję, że już nie możecie się doczekać kolejnych nagrań z upadkami. Pozdrawiam serdecznie i do następnego razu!

1 komentarz:

  1. ; O Zeszłabym na zawał- podziwiam za odwagę ;P Nie wspomnę o kwestii zamarznięcia. Noo- ja mam nadzieję, że wpisy będą częściej <(^^)> To kiedy do tej Anglii wracasz? Bo złapać Cię gdziekolwiek to graniczy z cudem :P

    OdpowiedzUsuń