niedziela, 22 grudnia 2013

BUCS i powrót do Polski.

Znowu czas jakoś mi się wymknął. Ostatnie trzy tygodnie minęły szybciej niż bym mógł się spodziewać, ale wreszcie znalazłem chwilę, by tutaj coś naskrobać. Zacznę, więc po kolei. 
Zawody przyniosły wiele emocji. Już dawno nie startowałem tak dużo na jednych zawodach. Nie pamiętam też, kiedy ostatnio płynąłem 400 zmiennym czy 200 delfinem, więc wyzwań mi nie brakowało. Nic też dziwnego, że pod koniec zawodów byłem już wyczerpany. Najgorsze jednak jest to, że zapomniałem aparatu. Właściwie karty pamięci, więc musiałem polegać na nagraniach innych. Te zaś nie są najlepszej jakości. 

Najbardziej nastawiałem się na 100 i 50 delfinem. Na tych dystansach udało mi się znacznie poprawić. Na 100m stylem motylkowym uzyskałem czas 56.06, natomiast na 50m w finale 25.2. Te czasy w żadnym wypadku nie są dobre, jednakże przy każdym starcie następuje poprawa, a to dobra prognoza. 200 delfinem traktowałem bardziej jako wyzwanie. Obawiałem się, iż nie wytrzymam tego dystansu dlatego potraktowałem go z dużą rezerwą. Oprócz bardzo równego tempa płynięcia ku mojej uciesze nie umarłem. Uzyskałem czas 2:07 jednak czuje, że mam tutaj dużą rezerwę. 
Reszta startów była bardziej treningowa dlatego też uzyskane czasy nie miały, aż takiego znaczenia. No za wyjątkiem 50m stylem dowolnym. Na treningach prawie w ogóle nie trenuje kraulem i na zawodach nie do końca "czuję wodę" pływając tym stylem. Mimo to całkiem nieźle mi poszło, bo mój wynik to 23.7.
Generalnie delfinem zajmowałem miejsca w pierwszej dwudziestce. Na 50m byłem nawet jedenasty, co uczyniło mnie jedynym finalistą z mojego uniwersytetu. Bardziej jednak od miejsca cieszy mnie progres jaki zrobiłem. 
Dotychczas na zawodach pływałem jakieś 200-400 metrów. Tym razem popłynąłem ponad 1000m! Samo w sobie nie jest to imponujące, ale taka ilość naprawdę odbiła się na mojej kondycji. Cały tydzień po zawodach leniłem się mając pełną świadomość tego, że odpoczynek mi się należy. Nawet nie fatygowałem się, by zrobić porządny obiad, tylko kupowałem gotowe, ale świeżo robione pizze. Zresztą miałem przed sobą tylko tydzień do upragnionego powrotu do Polski, więc trochę śmieciowego żarcia nie mogło mi zaszkodzić. 
Poniżej zamieszczam kilka filmików, które udało mi się zdobyć. Pozdrawiam was serdecznie !  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz