poniedziałek, 28 października 2013

BUGI i studenckie prezenty.

Witam serdecznie po tej długiej przerwie. Jeśli by ktoś liczył to prawie trzy tygodnie. Czemu tak długo?! Niestety wiele się na to złożyło. Przede wszystkim jednak kochane BUGI! W żargonie informatycznym oznacza to błędy oprogramowania, wszelkiego rodzaju usterki uniemożliwiające prawidłowe funkcjonowanie. Osobiście miałem przyjemność poużerać się z usługą Google plus i Blogspotem. Obie są do pewnego stopnia połączone i obydwie usługi odmówiły mi posłuszeństwa. Przy próbie zalogowania wyświetlała się informacja o błędnym haśle, a odzyskiwanie "passów" nie przynosiło żadnych efektów. Trochę to zajęło ale centrum pomocy udostępniło mi wreszcie konto, wszelkie błędy zostały naprawione. 
Obiecałem sobie wiele razy, że przez ten nadprogramowy czas napisze kilka mądrych postów. Oczywiście skończyło się na błogim lenistwie. A jest po czym, ostatnie tygodnie były wypełnione naprawdę ciężkimi treningami. Co więcej nastał moment, który chyba każdy student przeżył przynajmniej raz w życiu.
Fundusze się kończyły i trzeba było ułożyć te kilka słów w jak najlepszej kolejności: "Kochane pieniążki przyślijcie rodzice..." Ja należę do szczęściarzy, którzy otrzymują od rodziców nie tylko banknoty. Raz na jakiś czas dostaje paczkę z Polski. I właśnie niedawno miałem taki wesoły UNBOXING.
 Ta widać wyraźnie jak zabezpieczona tym razem do mnie doszła. Trzy kartony, z dziesięć worków, pięć kilo taśmy klejącej. No ale doszła cała, a to już coś. Ostatnia paczka była cała potłuczona i połowa rzeczy była do wyrzucenia. Najwyraźniej magiczne znaczki zadziałały. 
Oprócz słodyczy, sprzętu pływackiego i kilku innych niezbędnych rzeczy... Przede wszystkim słoiki z żarciem. Bigos, pyzy, sosy do makaronu, wszystko to gotowce. Raj dla leniwych studentów, którzy mogą otworzyć sobie słoik, wrzucić zawartość do garnka, dorzucić ryż i rozkoszować się posiłkiem. Nie zapomnijmy dodać, że ryż musi być koniecznie ten do mikrofali. Przecież nie można się zapracować. 



Michałki nie miały szczęścia zachować się do sesji fotograficznej.
Zresztą słodycze należą do tych produktów,
 których w Anglii nie dostanę
Dla mnie najważniejsze jednak było mięsko. Ile ja się musiałem nacierpieć z parówkami czy średniej jakości kiełbasą. Zresztą piersi z kurczaka nie są dużo lepsze. Czasem mam wrażenie, że te kurczaki rosły tydzień, może dwa. Dlatego dostawa Polskiego mięsa, prawdziwej kiełbasy i szynki była priorytetem.




 Podsumowując, studentom wiele do szczęścia nie potrzeba. Jasne, że piramida potrzeb się trochę poprzewracała i bez Wifi trudno żyć. Mimo to przez kolejne dni nie będę się musiał martwić o zakupy, jedynie jakiś makaron czy ryż. Obiady prawie jak w domu. 


Mam nadzieję, że już więcej nie będę miał takich problemów jak przez ostatnie tygodnie. Postaram się więc prowadzić jak najaktywniej tego Bloga. Zachęcam też do komentowania, być może podrzucicie ciekawy temat lub pytanie, na które będę mógł odpowiedzieć. Tak, więc do następnego razu! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz